24 lipca 2014

Przeszyte

Tak jak wspominałam - poskromiłam torchę recenzowany wczoraj róż KOBO #39 cherry flover :) Przyznam szczerze, że nie przyszło mi to najłatwiej, ale kiedy sięgnęłam po farby akrylowe pomysł pojawił się sam. Dzięki srebrnej farbie od Eclair (farbki są cudowne i na pewno kiedyś napiszę o nich trochę więcej) stworzyłam łatkę, którą "przyszyłam" do pazurka ;) Całość pokryta matowym topem Golden Rose. Oto efekty:




Jak Wam się podoba nieco poskromiony róż? :) 


Zachęcam także do polubienia "Z pazurkiem" na Facebooku :)
                        

Pozdrawiam,
PODPIS

23 lipca 2014

Wiosna z KOBO (#39 cherry flover)

Ha - jestem! I to w środę, nie w niedzielę :D

Przychodzę dziś do Was z recenzją kolejnego lakieru z wiosenno-letniej kolekcji KOBO - tym razem jest to kwiat wiśni. 

Emalia zamknięta jest w 7,5ml buteleczce, ze stylową, czarną, matową nakrętką. Z informacji na niej zamieszczonej wiemy już też, że możemy spodziewać się płaskiego pędzelka. 

Czy cherry flover (tak: flover, nie flower;)) to rzeczywiście kwiat wiśni? :) 

Źródło: http://www.tapetus.pl/159172,paczki-kwiaty-wisni-wiosna.php

Na samym początku zaczęłam zastanawiać się, czy nazwa jest rzeczywiście trafiona ponieważ mi zawsze kwiat wiśni kojarzył się z płatkami w kolorze białym, które opadając tworzyły nie raz piękną powłokę na trawniku w ogródku :) "Twórcy" lakieru mieli jednak z pewnością na myśli te wiśnie "japońskie", które rzeczywiście urzekają swoją piękną barwą. Numer 39 to dość intensywny, cukierkowy róż. Wymaga trochę więcej poświęcenia, ponieważ ma tendencję do smużenia, przez co potrzebowałam trzech warstw do pełnego krycia. Jak pozostali koledzy z kolekcji także 39 bardzo ładnie błyszczy - nawet bez użycia topu. Nie pałam miłością do różu na paznokciach, dlatego też i cherry flover nie stał się moim ulubieńcem, ale wiem, że na pewno zgłoszą się tu zaraz jego fanki :)





To co? Kto już zakochał się w tym cukiereczku? :D Ja postanowiłam go nieco poskromić i jeżeli mi się uda, to być może jeszcze dziś pokażę Wam w jaki sposób :) 

Zapraszam Was na profil KOBO Professional na Facebooku. 


Zachęcam także do polubienia "Z pazurkiem" na Facebooku :)
                        

Pozdrawiam,
PODPIS

20 lipca 2014

Deni Carte nr 234 - złoto

Witajcie (jak zazwyczaj ostatnio - niedzielnie;))

Korzystając z chwili wolnego czasu chciałabym napisać Wam kilka słów na temat lakieru o numerze 234 od Deni Carte - przed Wami złotko :) 

Złotko od Deni Carte zamknięte jest w 10ml buteleczce z czarną nakrętką. Na samym jej szczycie widoczny jest numerek, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, ponieważ do chwili obecnej nie został on uszkodzony i jest bardzo dobrze widoczny. Jak wspominałam już przy okazji poprzednich postów, napisy na buteleczkach niestety się wykruszają, przez co niezbyt długo cieszyłam się nadrukiem loga marki i nazwy lakieru. Nie była to jednak jakaś reguła, ponieważ zdarzyło mi się to tylko w przypadku bordo (recenzja) oraz złota. W przypadku tej buteleczki z napisu zostało tak niewiele, że postanowiłam do końca zmazać go zmywaczem, aby nie psuł efektu na zdjęciach ;) Wiem natomiast, że problem wycierających się napisów miał ulec rozwiązaniu (z informacji na FB:)). 

Numer 234 to złoto w czystej postaci. Nie jest odcieniem przybrudzonym, miedzianym, czy imitującym "stare złoto". Jeżeli szukacie prawdziwego odcienia złota, bez udziwnień, to będzie właśnie taki odcień. Wypadałoby także określić wykończenie, ponieważ na stronie Deni Carte lakier określony został jako perłowy. Był to zapewne "skrót myślowy", ponieważ moim zdaniem lakierowi najbliżej jest to wykończenia foliowego, co dość często dotyczy kolorów takich jak srebro czy złoto. Nie jest to bowiem czysty metalik, na którym zauważyć można smugi po pędzlu, lecz metalik wzbogacony drobinkami, które niwelują ten często nielubiany efekt (przynajmniej ja za nim nie przepadam;)). Efekt smug jest typowy także dla wykończenia perłowego, a że ja ich nie zauważam, nie przychyliłabym się do nazwania lakieru perłą :) 

Lakier pokrywa naszą płytkę przy dwóch tradycyjnych warstwach i dość szybko schnie. Bardzo dużym plusem jest także jego trwałość (o której pisałam już także przy okazji jego bordowego kolegi). Po 4 dniach noszenia miał tylko nieznaczne wytarcia na końcówkach, a na jednym niewielkie odpryśnięcie (dodam, że nie pokrywałam go żadnym topem utrwalającym!). Zmyłam go tylko dlatego, że chciałam zmiany - w przeciwnym razie ponosiłabym go z pewnością, bez wstydu ze względu na "zniszczenia", jeszcze pewnie ze 3 dni. Mogę więc stwierdzić, że lakiery Deni Carte mogą spokojnie wytrwać nawet do tygodnia!



Czy mogę polecić Wam to złoto? Zdecydowanie tak. Pomimo tego, że na początku wydawało mi się, że nie pasuje do mojej karnacji, przyzwyczaiłam się do niego i nawet polubiłam. Sądzę jednak, że jest to odcień, który nie sprawdzi się w przypadku mniej zadbanych paznokci oraz paznokci z widocznymi pobruzdowaniami (co widać i mnie szczególnie na palcu serdecznymi i małym) lub, co gorsza, rozdwajającymi się. Z pewnością pogłębi problem i wyostrzy wszelkie problemy pazurków ;) Taka uroda wykończenia. 

Zapraszam Was na stronę Deni Carte, gdzie możecie znaleźć mnóstwo odcieni lakierów, w tym między innymi to złotko, a także na fanpage marki na Facebooku (Deni Carte).




Zapraszam także do polubienia "Z pazurkiem" na Facebooku :)


Pozdrawiam,
PODPIS

13 lipca 2014

Pawie piórka - naklejki wodne od Born Pretty Store (B-105)

Witajcie niedzielnie :)

Jakiś czas temu dostałam maila od Born Pretty Store z ofertą współpracy. Oczywiście zgodziłam się, ponieważ zdarzało mi się już zamawiać ozdoby z tego sklepu i byłam z nich zawsze zadowolona. Nie wiem od czego to zależy, ale niestety nie maiłam możliwości wyboru jakichkolwiek lakierów lub innych produktów w wersji płynnej, choć wiem, że niektóre z Was w ramach współpracy (nawet tej początkowej) miały taką możliwość :) Zdecydowałam się więc m.in. na naklejki wodne, które od dłuższego czasu przyciągały moją uwagę na stronie BPS. Dziś chciałabym powiedzieć Wam o nich kilka słów :) 

Naklejki o numerze B-105 to piękne pawie piórka na cieniowanym, turkusowym tle. W opakowaniu możemy znaleźć 10 sztuk naklejek różnej wielkości, od najmniejszych do największych, które mają dopasować się do naszych paznokci. Pierwszą rzeczą, o której pomyślałam było to że rzeczywiście jest ich TYLKO 10. Biorąc pod uwagę fakt, że w moich ozdobach zalega trochę naklejek wodnych, z których jeszcze nie korzystałam, a te miały być moim debiutem, nieco się zmartwiłam, że nie mam nic "w zapasie"... Złapałam jednak za nożyczki i dokładnie wycięłam naklejki. Starałam się zostawić wokół wzoru nieco białego marginesu.

W międzyczasie zaczęłam zastanawiać się na jakim tle najlepiej umieścić turkusowe cudeńka. Doszłam jednak do wniosku, że nie ma innego wyjścia jak biel - to do bieli bowiem przechodzi turkusowe cieniowanie i w zasadzie to na niej właśnie podobają mi się najbardziej wszelkiego rodzaju zdobienia :) Pokryłam więc paznokcie dwiema warstwami białego Golden Rose.

Przechodząc do rzeczy wczytałam się w instrukcję na odwrocie...

Skoro punkt pierwszy miałam już za sobą, a naklejki równo wycięte, zgodnie z punktem drugim ściągnęłam z nich folię ochronną. W zasadzie powinnam zrobić to w odwrotnej kolejności i wtedy pewnie nie miałabym tyle problemów w odklejeniem folii, skubiąc brzegi, ale i tak sądzę, że nie miało to większego znaczenia ;) Zabrałam się więc do roboty, zanurzając pierwszą naklejkę w wodzie na 15 sekund. I stało się to, o czym myślałam od początku - nie wyszło ;)

W czym tkwił błąd? Być może część z Was potraktuje mnie jak totalnego laika (którym w zasadzie na chwilę obecną w kwestii naklejek wodnych jestem;)), ale potraktowałam naklejkę jak tatuaż przyciskając ją wzorem do dołu (podobnie jak przy wzorach gazetowych, dających lustrzane odbicie) i pozostawiając białą "tekturkę" wyżej. A nie o to chodziło ;) Po pierwszej próbie na małym paznokciu wiedziałam już więc, że nie dane mi będzie posiadanie pięknego wzoru na wszystkich dziesięciu pazurkach :) Zmyłam więc wskazujący i mały, zastępując je podobnym do cieniowania na naklejce turkusem, a dwa środkowe postanowiłam ozdobić pawimi piórkami.

Co zrobiłam tym razem? Po zanurzeniu kolejnej naklejki zauważyłam, że biała tekturka, do której jest ona przytwierdzona odkleja się pod wpływem wody, pozostawiając sam "przezroczysty" wzór. Wyciągnęłam go więc lekko z wody i przykleiłam na paznokieć. Człowiek uczy się na błędach, więc i ja zrozumiałam, że naklejki nie powinny być przyklejane na zasadzie lustrzanego odbicia, lecz dokładnie tak, jak widnieją na białej tekturce. Nie wiem, czy technika, którą zastosowałam jest słuszna i czy dokładnie tak powinno to wyglądać, ale udało się. Wzór przykleił się do paznokcia :) Wystarczyło go tylko osuszyć i pokryć topem. Przy kilku próbach na pozostałych naklejkach miałam jeszcze parę wpadek, ale uzyskałam zamierzony efekt. Palec środkowy, serdeczny i kciuki zostały ozdobione ;) Pazurki pokryte turkusem postanowiłam natomiast ozdobić perełkami, które także otrzymałam w ramach współpracy i o których też postaram się napisać kilka słów w najbliższym czasie :)

Ze względu na to, że zdobienie wykonywałam wieczorem pstryknęłam od razu kilka fotek w świetle sztucznym...


Efekt był dla mnie przepiękny. Doszłam nawet do wniosku, że ozdobienie tylko dwóch/trzech paznokci na każdej dłoni jest strzałem w dziesiątkę :) Nie ma przepychu, a tylko delikatny, lekki akcent.

Na drugi dzień przystąpiłam do robienia zdjęć w świetle naturalnym. Niestety, być może nieco z mojej winy, ponieważ dużej wprawy w tego typu ozdobach nie mam, naklejki pozdzierały się nieco przy wolnym brzegu. Było mi bardzo szkoda zmywać całość, więc postanowiłam domalować końcówki lakierem, którym pokryłam dwa zewnętrzne paznokcie. Z bliska (i na zdjęciach także) tę granicę widać, jednak w rzeczywistości nie była ona tak mocno widoczna. Musimy jednak wziąć pod uwagę fakt, że przy tak pięknym wzorze każdy będzie chciał obejrzeć nasze pazurki z bliska ;)



Co więc sądzę ostatecznie o naklejkach? Ogromnym plusem jest przede wszystkim sam wzór. Nie sądzę, że znajdzie się tu ktoś, kto będzie im zupełnie przeciwny ;)

Po drugie, choć mogłoby się wydawać, że pozycja wzoru na paznokciu jest z góry określona, można nakleić go z różnych stron płytki! Jestem przekonana, że odpowiednio przycięty nadawałyby się także do przyklejenia od strony "skórek" (lub jak kto woli: obrąbka naskórkowego:P) czy też z boku w przypadku szerszych paznokci, budując piórkowy french ;)

Miłym zaskoczeniem był dla mnie także fakt, że między wzorem, a białym tłem nie widać żadnej granicy. Naklejka komponuje się z tłem tak, jakby stanowiła z nim integralną całość i była naklejką całopaznokciową.

Jak już wspominałam minusem naklejek jest ich liczba. Sądzę, że dobrze byłoby mieć choć dwie w zapasie. Z drugiej jednak strony nie jest to do końca możliwe ze względu na różną wielkość naklejek, ponieważ nie wiadomo, która z nich miałaby być zdublowana ;)

Drugi minus to (moim zdaniem) zbyt uboga instrukcja. Możecie się śmiać, ponieważ już od ponad dwóch lat prowadzę ten blog i paznokcie są moją największą pasją, jednak nie miałam jeszcze styczności z naklejkami wodnymi (choć leżą i czekają w pudełku). Jeżeli więc z tego typu ozdób chciałaby skorzystać kobieta, która zupełnie nie ma o nich pojęcia, zapewne straciłaby połowę na próby ich dobrego przyklejenia ;) Moim zdaniem instrukcja nie określa bowiem jasno, czy naklejkę docisnąć wzorem do dołu i traktować jak tatuaż, czy odkleić od niej tekturkę do której jest przytwierdzona i bawić się samą, przezroczystą "powłoczką". Chociaż... tatuaż to tatuaż, naklejka to naklejka... :P Ok - może jednak rzeczywiście blond to stan umysłu :D

Jakich minusów bym tu nie znalazła z naklejek byłam ogromnie zadowolona. Wszystko rekompensuje przewspaniały wzór i jego kolorystyka, dlatego też mogę je z czystym sumieniem polecić :) Jeżeli byłybyście nimi zainteresowane to dokładnie ten sam wzór znajdziecie tu: Fancy Colorful Feather Eyes. Są to jednak tylko jedne z wielu naklejek wodnych, jakie można znaleźć na BPS :) Czasami naprawdę trudno się zdecydować...: Water Decals :)

Jeżeli planujecie zakupy to zachęcam Was do skorzystania z 10% rabatu :)



Zachęcam Was także do polubienia Born Pretty Store na Facebooku :)

"Z pazurkiem" na Facebooku :)
                        

Pozdrawiam,
PODPIS

3 lipca 2014

Grey triangles

Witajcie :) 

Jak nie praca, to przeziębienie... zawsze coś stanie na drodze temu, żeby napisać posta ;) Dziś mam dla Was zdobienie, do którego przymierzałam się już dłuższy czas - połączenie siwych/szarych odcieni z kolorem żółtym. Wiele razy widziałam podobnego typu zdobienia, często także z wykorzystaniem neonów i zawsze bardzo mi się podobały. Swoje zdobienie wykonałam na recenzowanym ostatnio Touch of the sun od Sensique. Siwy - Paese nr 306, szary - Sensique nr 178 Gray Mist, srebro - Rimmel Space Dust 3232 (jedyny numerek jaki znalazłam na buteleczce;)). Trójkąty malowane odręcznie.



I jak Wam się podoba? :)

Zapraszam do polubienia "Z pazurkiem" na Facebooku :)
                        

Pozdrawiam,
PODPIS

1 lipca 2014

Wiosna z Sensique (#183 Touch of the sun)

Witajcie :) 

Mamy już co prawda lato (choć pogoda nas ostatnio za bardzo nie rozpieszcza i zakrawa na jesień;)), a ja nadal nie pokazałam Wam całej wiosennej kolekcji Sensique :) Możecie więc przygotować się na tydzień z tą właśnie marką :) Dziś numer 183 - Touch of the sun. 

"Dotyk słońca" (bardzo lubię nazwy lakierów z tej kolekcji;)) to jasny odcień żółtego. Zasługą barwy jest zapewne biała poświata, dzięki której kolor określiłabym jako pastelowy i bardzo delikatny - jak sama nazwa :) Numerek 183 ma jednak małą wadę - krycie. Na moje nieco pobruzdowane paznokcie położyłam trzy warstwy a i tak gdzieniegdzie było widać prześwity. Sądzę więc, że przy ładnej, prostej płytce wystarczą trzy średniej grubości warstwy. Lakier dobrze się rozprowadza i pozostawia ładny błysk z rozbieloną poświatą. 



Lakier otrzymałam w ramach współpracy z Sensique lecz nie wpłynęło to na moją opinię. 

Co sądzę o żółtku i jego dopasowaniu do mnie?:) Dość długo nie przepadałam za żółtymi lakierami, a i teraz nie noszę ich zbyt często. Wolę też raczej intensywne żółcie, które idealnie nadają się na lato. Touch of the sun jest jednak na tyle przyjemny, że sięgałabym po niego znacznie częściej, gdyby tylko lepiej krył. Jeżeli zaintrygował Was ten kolor, to z pewnością lepszym rozwiązaniem będzie nałożenie go na białą bazę. Przyznam, że ze swoim pastelowym odcieniem idealnie łączy się z szarością... o czym może jeszcze dziś będę chciała Was przekonać :) 

Profil Sensique na Facebooku - klikamy, lubimy! :)



Zapraszam także do polubienia "Z pazurkiem" na Facebooku :)
                        

Pozdrawiam,
PODPIS
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Udostępnij: