30 listopada 2012

Pierwsze spotkanie z fimo i Poshé

Od długiego czasu podziwiam wpisy wielu z Was, które używają rozsławionego już topcoatu Poshé. Moim zdaniem jest on tak pięknym wykończeniem dla paznokci, że można się nawet pokusić o porównanie go do pazurków pokrytych żelem lub hybrydą. Sama się więc w końcu na niego zdecydowałam po tym, jak każdy kolejny top nie spełniał do końca moich oczekiwań.


Poshé kupiłam w hurtowni http://alphanailstylist.pl/. Kosztował tam zaledwie 22,39zł, ponieważ od dłuższego czasu jest w promocji. Stwierdziłam więc, że naprawdę warto skorzystać :) Zamówienie złożyłam w środę późnym wieczorem (w sumie chyba już była noc), a już dziś rano kurier przyniósł paczkę. Czas realizacji był więc ekspresowy! :) Do tego zamówiłam sobie jeszcze trzy długie pędzle do zdobień. Mam nadzieję, że się sprawdzą.

Na początek kilka słów od producenta z ulotki dołączonej do przesyłki:
Fast Drying Topcoat Poshé - Ten rewolucyjny produkt, szybkoschnący Topcoat z formułą wysychania w 5 minut, zapewnia wysoki połysk oraz perfekcyjne wykończenie Twojego manicure. Niezwykły połysk i brak kurczenia się tego Topcoatu powoduje, iż jest on jednym z najlepszych Topcoatów dostępnych w tej branży.

Wiem, że opinia o produkcie po jego pierwszym użyciu może wydawać się zabawna, ale jestem nim po prostu oczarowana! Poshé zamknięty jest w 14ml buteleczce, jest więc dość duży objętościowo. Nie sądzę jednak, żeby wystarczył mi na długi czas, bo po pierwszej próbie stwierdziłam, że już się z nim nie rozstanę :p Jak zapewnia producent preparat pozbawiony jest toluenu i formaldehydów (o których pisałam już przy okazji recenzji lakierów Hean) a także DBP, czyli ftalanu dibutylu, który szczególnie często używany jest w preparatach do czyszczenia paznokci. Jak informuje ciocia Wikipedia: Używanie tej substancji w kosmetykach, włączając w to płyny do zmywania paznokci zostało zakazane na terenie Unii Europejskiej dyrektywą 76/768/EEC 1976. Dodatkowo Poshé posiada formułę nieżółknącą, a wszystkie te informacje, poza stroną internetową i ulotkami, można znaleźć także na buteleczce.


Poshé, który z pozoru wygląda jak zwyczajny bezbarwny lakier ma jednak nieco inną konsystencję niż pozostałe topcoaty. Jest od nich nieco gęstszy. Być może to sprawia także wrażenie grubszej, bardziej lśniącej i gładkiej powłoki. Zgodnie z zaleceniem powinnyśmy nakładać go na jeszcze niewyschnięty lakier, ponieważ ma on powodować przyspieszenie jego schnięcia. Tak też zrobiłam. Ważne, że top nie rozmazał lakieru, a pędzelek nadal pozostał czysty. I tu także, ku mojemu zaskoczeniu, pierwszy raz spotkałam się z superszybkim działaniem! Przez pewien czas starałam się nic nie robić rękoma, przyzwyczajona do mokrego lakieru, aż tu nagle okazuje się, że paznokieć po ok.3 minutach jest już twardy jak skała, a błyszczy się tak nie dlatego, że jest mokry, ale dlatego, że tak po prostu ma :p Nie zauważyłam też, aby kurczył się na paznokciach.

Dodatkowym jego atutem jest fakt, że idealnie nadaje się do ozdób. Po raz pierwszy zdecydowałam się więc dziś na fimo, gdyż wyczytałam, że bardzo dobrze rozumieją się z Poshé. Nie zawiodłam się. Topcoat idealnie przykrył fimowe kwiatki do tego stopnia, że przy dotyku prawie w ogóle ich nie czuć. Dodam, że zanim nałożyłam kwiatki, pokryłam paznokcie jeszcze jedną warstwą lakieru, aby miały się do czego przykleić :) Do tego Poshé ma bardzo wygodny, wąski pędzelek, który pozwala na dotarcie do każdego zakamarka paznokcia, co jest bardzo ważne przy tego rodzaju topcoacie, gdyż fragmenty niedomalowane trochę rzucają się w oczy ze względu na ten błysk :) To chyba wszystko, co miałabym do powiedzenia, więc na koniec kilka zdjęć mojego pierwszego fimo na recenzowanym wcześniej lakierze Rimmel 840 Blue eyed girl, pokrytym Poshé.



Wydaje mi się, że Poshé nie należy nawet porównywać z innymi, szybkoschnącymi preparatami, które nakłada się np. w formie olejku na paznokcie. Ja spotkałam się raczej tylko z takimi, które udają, że wysuszają, bowiem pozornie lakier jest zaschnięty, lecz bez problemu można na im jeszcze odbić linie papilarne. Poshé wysusza cały lakier tak, że już po ok.3 minutach można go dotykać (choć zależy to zapewne także od bazowego lakieru). Od dziś jest dla mnie idealnym rozwiązaniem na szybkie malowanie paznokci przed snem, albo przed porannym wyjściem na uczelnię :) Gorąco polecam!

Pozdrawiam,

Justine

Rimmel 840 Blue Eyed Girl

Wiele razy w swoich zdobieniach używałam pięknego liliowego koloru z Rimmela o wdzięcznej nazwie How do you lilac it? Był to w zasadzie jedyny egzemplarz jaki posiadałam z tej kolekcji. Byłam i nadal jestem z niego bardzo zadowolona, więc kiedy w Rossmannach szalała promocja -40% postanowiłam skusić się na inny numerek. Tak więc za 6zł wpadł w moje ręce numer 840, czyli Blue eyed girl.






Blue eyed girl to mój kolejny ulubieniec. Tym, czym zachwyca najbardziej, poza pięknym, żywym, niebieskim kolorem, jest świetne krycie. Już po pierwszym pociągnięciu, o ile zrobimy to starannie, zapewnia prawie idealne pokrycie płytki. Myślę, że szczególnie na krótkich pazurkach wystarczy jedna warstwa. Ja nałożyłam dwie z obawy przed ewentualnymi prześwitami na wolnym brzegu :) Bardzo ładnie się błyszczy. Na moich zdjęciach bez topa, a i tak wygląda zadowalająco. Żeby jednak przedłużyć jego trwałość i nie narażać się na wytarte końcówki kolejnego dnia, warto nałożyć top. Z pewnością zabezpieczy to także książki i inne dokumenty, z którymi mamy do czynienia. Ja trochę ich porysowałam :p W tej kolekcji Rimmela przeszkadza mi jednak bardzo szeroki pędzel. Z założenia ma on jak najszybciej pokryć płytkę, ze względu na to, że wysycha w 60 sekund, ale wydaje mi się, że wystarczyłby zwyczajny, wąski pędzelek. W końcu który lakier wysycha dobrze w minutę...? Malowanie zakończyłam więc z zalanymi skórkami, bo nie mogłam dokładnie trafić w każdy zakamarek.
Pomimo tego, że pędzel jest dla mnie dużym minusem, zdecydowanie polecam wam ten kolor. Nawet bez zniżki można dostać go w przystępnej cenie 9,99zł w niemal każdym Rossmannie :)

Pozdrawiam,

Justine

Wibo Glamour Nails - podsumowanie

Postanowiłam zrobić dla Was małe porównanie całej kolekcji Wibo Glamour Nails, czyli połączenie kilku własnych odczuć z subiektywną oceną :)

Lakiery są bardzo zróżnicowane. Znalazłam wśród nich swojego faworyta, czyli lakier, który dołączył do serii moich ulubieńców, ale też lakier, którego pewnie więcej nie użyję. Są takie, które zdecydowanie zachwycają i takie, które po prostu "mogą być".

Na samym początku to, co najbardziej rzuca się w oczy, czyli kolor.


Jeśli śledziłyście mojego bloga, to z pewnością wiecie kto zasługuje na podium :) Jestem wręcz zachwycona dwójką. Choć nie potrafię dokładnie określić tego koloru, to zdecydowanie odpowiada mi najbardziej. Tuż za nim na uwagę zasługuje z pewnością piątka i czwórka. Dość mocne, fajne akcenty - srebro i złoto. Najmniej z całej kolekcji podobają mi się trójka i jedynka. I choć wiem, że wiele z Was zaakceptowało tę iskrzącą rudość to ja raczej za nią nie przepadam.

Rzecz kolejna - wykończenie.


Nie da się ukryć, że Wibo postawiło przede wszystkim na piorunujący efekt, który ma się rzucać w oczy "od pierwszego wejrzenia" :) Stąd też lakiery posiadają wykończenie glassfleckowe, które jednak zauważyłam dokładniej dopiero dzięki przybliżeniu na zdjęciach. Na początku wydawał mi się to zwykły shimmer, być może dlatego, że mam niewielkie w tym doświadczenie :p Większy problem sprawiła mi czwórka, w której po "rozdzieleniu się lakieru" wyraźnie widać "potłuczone drobinki", a w rzeczywistości na paznokciu wygląda bardziej na wykończenie foliowe :) Skłaniam się jednak także ku glassfleckowi. Od reszty, według mnie, wyraźnie odstaje piątka, moim zdaniem foliowa, zdaniem niektórych z Was - frostowa. Niemniej jednak moim faworytem w tej kwestii kolejny raz jest dwójka, być może dlatego, że złote drobinki bardzo fajnie komponują się z brązem. Podoba mi się także nr 5 i 4. Choć nie mogę powiedzieć, że nie podobają mi się pozostałe, to chyba kolejny raz zostawiam 3 i 1 na koniec ze względu na to, że połączenie drobinek z tymi kolorami wydaje mi się po prostu mniej ciekawe :)

Jak już wspominałam nie raz, prawie nigdy nie określam trwałości, bo zwyczajnie nie wytrzymuję z jednym lakierem kilku dni :) Warta podkreślenia jest konsystencja, bardzo przyjemna, taka sama we wszystkich lakierach, no może poza "rozwarstwioną" czwórką :) Ciekawą sprawą są także pędzelki. Jak się okazało to, że są skośne, można przypisać raczej błędowi w produkcji. Szkoda tylko, że przytrafił się mojej dwójce :)

I na koniec - ogólne wrażenie.


Bez jakichkolwiek "ale" moim numerem jeden jest dwójka, w której zmieniłabym w zasadzie tylko pędzelek, choć nie przeszkadza mi on aż tak bardzo :) Miejsce drugie przyznałabym piątce. Pięknie kryje i daje wspaniały srebrno-złoty efekt do tego stopnia, że nie mam już nawet ochoty na wypróbowanie metalicznych naklejek :) Miejsce trzecie - trójka. Kolor w połączeniu z wykończeniem nie daje może oryginalnego efektu, ale z pewnością jest lepszy niż jedynka, która dla mnie jest numerem cztery. Na koniec, a szkoda ze względu na kolor - czwórka. Nie zniosę tego rozwarstwienia :p


A Wy jakie macie zdanie o Wibo Glamour Nails? Zapraszam do komentowania :)

Pozdrawiam,

Justine

29 listopada 2012

Wibo Glamour Nails nr 4

Nadszedł czas na ostatni kolor z serii Glamour Nails od Wibo, czyli czwórkę. Długo zwlekałam, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam za bardzo co z tym fantem zrobić. Zobaczcie same:


Przyznaję, że nie przechowuję lakierów w pozycji stojącej, bo moje szufladki są na niektóre z nich zbyt niskie. Nie sądzę jednak, aby lakier musiał zachowywać się w ten sposób, bo nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam. Nr 4 zwyczajnie rozdzielił się na dwie części: bazową, żelkową zieleń (swoją drogą bardzo ohydną w rzadkiej konsystencji, zielonym kolorze i tym przezroczystym wykończeniu :p) i część skumulowanych złotych drobinek (ślicznych!). Chyba okazały się za ciężkie do swojej bazy. Postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić, więc włożyłam do lakieru patyczek i zwyczajnie go wymieszałam. Udało się, a lakier zyskał ładny złoty kolor, który na paznokciu był dość ciemnym, trochę brudnym złotem. Zdjęcia fatalnej jakości ze względu na okropną pogodę, ale mam nadzieję, że choć trochę przybliżą Wam kolor i wykończenie :)



I w zoomie :)

 
Na paznokciach lakier prezentuje się dość dobrze i naprawdę może ucieszyć każdą lakieromaniaczkę, jeśli tylko nie okaże się trochę wybrakowany pod względem "spoistości" ;) Niestety, nie mogę Was pocieszyć, bowiem nawet po zostawieniu lakieru w pozycji stojącej drobinki powoli zaczęły opadać, a kolejnego dnia po wyciągnięciu z go szufladki wyglądał tak, jak na pierwszym zdjęciu. Mam nadzieję, że nie wszystkie egzemplarze mają tę wadę i że jeśli już go kupiłyście, jesteście zadowolone.

Tym optymistycznym, lub mniej, akcentem, chciałam zakończyć prezentację kolekcji Glamour Nails, a w kolejnym poście postaram się zrobić małe zestawienie z plusami i minusami wszystkich kolorków :)

Pozdrawiam,

Justine

28 listopada 2012

Lovely Moulin Rouge nr 7

W drugim WIBO-BOX poza lakierami z kolekcji Glamour Nails znalazły się też dwie czerwienie z kolekcji Moulin Rouge od Lovely.


Kolekcja Must Have to migoczące, eleganckie i wysmakowanych odcienie. Legendarny i skandalizujący urok tancerek Moulin Rouge zamknięty w buteleczce kolekcji Must Have. Niezwykła kolekcja lakierów będących odpowiedzią dla każdej kobiety poszukującej dla siebie idealnego koloru czerwieni.

Siódemka (na zdjęciu wyżej z prawej strony) to dość jasna czerwień. Wzbogacona jest o delikatny, złoty shimmer, który ładnie mieni się na paznokciach. Pędzelek tradycyjny, dość wąski, czyli taki, jaki lubię. Konsystencja mogłaby być odrobinę rzadsza, bo przy nakładaniu drugiej warstwy lakier był już dość gęsty jak na pierwsze jego użycie. Wyjątkowo zdarzyło się tak, że nie zmyłam lakieru po dwóch dniach i mogę powiedzieć, że po czterech dniach wyglądał jeszcze dość przyzwoicie. Tylko końcówki lekko się wytarły. Na zdjęciach dwie warstwy :)


Myślę, że kolekcja Moulin Rouge jest strzałem w dziesiątkę. Po pierwsze oferuje nam klasyczną czerwień, która nigdy nie wyjdzie z mody. Po drugie, jest zabawą wieloma jej odcieniami, wśród których każda lakieromaniaczka może znaleźć coś dla siebie :) Więcej o całej kolekcji możecie poczytać na stronie http://lovelymakeup.pl/paznokcie/lakiery/must-have-moulin-rouge :)

Pozdrawiam,

Justine

27 listopada 2012

WIBO-BOX 3 :)

Spieszę, żeby jak najszybciej podzielić się z Wami moją kolejną małą, ale jakże "treściwą" radością :) Odebrałam dziś swój trzeci WIBO-BOX :)


W paczuszce znalazł się już tradycyjnie list od Pani Emilii, która opisała dokładnie, co powinnam znaleźć w środku. Jest wszystko, co do sztuki! :) Jestem bardzo zadowolona, że kosmetyki kolejny raz znajdowały się w pięknej czarnoróżowej torebce z kokardką.


W środku znalazły się:

1. Pomadka błyszczykowa Lovely - Nawilżająca pomadka błyszczykowa w 8 odcieniach. Lekka i przyjemna konsystencja delikatnie nawilża usta, pozostawiając na nich delikatne refleksy mieniące się w blasku słońca.

W WIBO-BOX dostałam trzy odcienie: 02, 03 i 07. Nie wiem jak będą sprawowały się na ustach, jednak po wypróbowaniu koloru na dłoni wydają się być bardzo delikatne, pomimo dość intensywnego koloru na pierwszy rzut oka. Ładne, dziewczęce, różowe opakowanie z liliową lamówką oraz, co bardzo fajne, przezroczyste okienko, przez które możemy zobaczyć kolor pomadki bez jej otwierania :)
Na zdjęciu od lewej: 03, 02 i 07.




2. Fluid Fresh & Matte - fluid matujący polecany do każdego typu skóry, ze skłonnością do błyszczenia. Zapewnia efekt zmatowienia oraz ukrywa niedoskonałości cery.

Otrzymałam najjaśniejszy odcień SOFT BEIGE, jednak myślę, że pomimo tego będzie on dla mnie zbyt ciemny. Ale zobaczymy. Może przyda się bardziej latem, kiedy twarz nieco się opali :)


3. Trend Edition WIBO z edycji jesiennej - lakiery stanowią eleganckie uzupełnienie dla trendów w modzie lansowanych w danym sezonie. 

To, co najlepsze, zostawiłam sobie na koniec :) Jestem wniebowzięta, gdyż moja kolekcja powiększyła się o kolejne 8 kolorków z trzech różnych edycji:

- Arctic Expression - w tej kolekcji czuć arktyczny chłód nadchodzącej pory roku
Na zdjęciach trzy odcienie, od lewej: nr 1, nr 4 i nr 3.

- Plant Life - kolekcja inspirowana cyklem życia roślin, które w okresie jesiennym zmieniają kolory w rdzawe odcienie brązu i pomarańczy.
Od lewej: nr 4 i nr 1.


- Vintage Garden - kolory inspirowane latem w pełnym rozkwicie będące tęsknotą za mijającą przyrodą, która teraz przygotowuje się do zimy. 
W moim WIBO-BOX znalazły się trzy odcienie, od lewej: nr 1, nr 3 i nr 5.


Wszystkie kolory bardzo przyjemne, jesienne, z delikatnym shimmerem. Lakiery będzie można znaleźć tylko w dużej szafie WIBO. 

Poza kosmetykami w paczce znalazły się także inne prezenty. Jednym z nich jest pędzel do różu marki Lovely, z którego jestem bardzo zadowolona, ponieważ wszystkie otrzymane wcześniej pędzelki sprawują się bardzo dobrze i są przede wszystkim bardzo miękkie, a także torba ekologiczna od portalu Zszywka.pl.



Z paczki jestem oczywiście bardzo zadowolona :) Chciałabym przypomnieć, że otrzymałam ją w ramach programu Ambasadorek Wibo na Facebooku. Więcej informacji możecie znaleźć na fanpage'u Wibo: Bądź piękna z WIBO. Warto trochę poczytać i śledzić profil na Facebooku, ponieważ już niedługo konkurs na kolejną Ambasadorkę :) Może i Wam się uda!

Przy okazji chciałabym także zaprosić Was na niedawno uruchomiony portal http://lovelymakeup.pl/, gdzie można zobaczyć aktualną ofertę produktową :)

Pozdrawiam,

Justine

25 listopada 2012

Zainspiruj się naturą - Tydzień 6: Krajobrazy

W ostatniej chwili :) Znów długo zwlekałam, ze względu na brak czasu, ale między malowaniem ścian znalazłam także chwilę na malowanie paznokci. Zapraszam więc na tydzień szósty akcji "Zainspiruj się naturą" :)


Motyw palemek pojawił się u mniej już wcześniej, jednak dziś w nieco innej odsłonie, bardziej nocnej :) Inspiracją było zdjęcie znalezione dzięki wujkowi google:


A oto moja interpretacja "Krajobrazu nocnego z palemką" :




W rzeczywistości kolory są bardziej intensywne niż na zdjęciach (niestety kolejny raz wieczornych i słabej jakości;)). Pazurki pokryłam dwukrotnie jasnoniebieskim lakierem a następnie wycieniowałam jasnym fioletem, różem i granatem. Domalowałam też "chmurki", wysepki i palemki, które teraz sprawiają wrażenie, jakby miały się przewrócić :p Tu i ówdzie ptaszek i kilka dociśnięć gąbeczki na "wodzie", aby zyskała lepszą fakturę :)

Jak widzicie kształt moich paznokci także się zmienił. Niestety przez przypadek złamałam róg jednego z pazurków, a ze względu na to, że nie chciałam od razu skracać wszystkich, zdecydowałam się na migdałki. Nigdy ich nie miałam i zawsze zastanawiałam się jak będą wyglądały z moimi dłońmi. Podobają mi się zdecydowanie mniej niż paznokcie kwadratowe, więc zapewne niedługo wrócę do swojego kształtu :)

Moje wcześniejsze prace możecie zobaczyć oczywiście na blogu w starszych postach oraz w zakładce na blogu Karoli: Zainspiruj się naturą. Są tam także inne, ciekawe prace pozostałych uczestniczek :) 

Pozdrawiam,

Justine

18 listopada 2012

Wykropkowane

W ten weekend zawitała do mnie była współlokatorka i oczywiście nie obeszło się bez tradycyjnego manicure :) Nie jest to już co prawda ta sama tradycja, gdy mieszkałyśmy razem, a Ona co trzy dni wkładała głowę w drzwi mojego pokoju i mrugała oczami, ale kiedy udaje nam się spotkać co dwa tygodnie, staramy się zawsze coś zmalować. Z resztą, i tak by mi nie odpuściła, więc zmęczeniem się nie wykręcę :p Pora była późna, więc i wzorek niezbyt skomplikowany (choć różnie u mnie bywa z tą późną porą), ale wydaje mi się, że dość fajny. I z pewnością wykonalny dla każdej, mniej wprawionej dłoni :) Pomysł nie mój, lecz ze strony polishandpearls.com :) W zasadzie dużego pomysłu tu nie ma. Chodziło raczej o namalowanie dość niechlujnych kropek, co w praktyce nie okazało się wcale takie łatwe :)




Myślę, że większych instrukcji tu nie potrzeba :) Prosto, szybko, efektownie!

Pozdrawiam,

Justine

17 listopada 2012

A w parkach jesień już...

Wiem, wiem... Jesień już od dawna, ale ten manicure kojarzy mi się nieodzownie z tą porą roku, szczególnie teraz, kiedy wzorek zmalowałam na wszystkich pazurkach :) Widziałyście go już w "żywiołach", a teraz w całej swej okazałości! Jakość zdjęć tradycyjnie nie powala, ale jak już wiecie... ja i moje wieczorno-nocne malowanki... :)



Całość pokryłam dwukrotnie beżowym lakierem z Safari, a następnie delikatnie wycieniowałam złotym brązem z Golden Rose, stąd też ta lekka poświata. Drzewka zmalowałam czarnym lakierem. Listki wykonane sondą roztarłam patyczkiem, żeby wyglądały bardziej jak listki :p
Jak Wam się podoba? :)

Pozdrawiam,

Justine

16 listopada 2012

Zainspiruj się naturą - Tydzień 5: żywioły

Tydzień, na który czekałam odkąd zaczęła się akcja :)

 
Od samego początku miałam pomysł na zdobienie. Oczywiście w miarę malowania kolejnego paznokcia koncepcja się zmieniała, ale efekt i tak w miarę mnie zadowala;) Od palca wskazującego kolejno: ogień, woda, ziemia i powietrze (które bardzo trudno zwizualizować) :)




Ze wszystkich żywiołów chyba najbardziej podoba mi się powietrze (choć chciałam, aby drzewko wyglądało na bardziej targane przez wiatr) i na pewno zdobienie to przeniosę na wszystkie pazurki :)
Wybaczcie, że nie pokażę lakierów, którymi wykonałam wzorki, ale mam wrażenie, że wyciągnęłam do tego niemal połowę swoich "zapasów" :p Poza tym każdy może wykonać je przecież własnymi odcieniami, według uznania :)

Pozostałe moje prace, a także prace innych dziewcząt, możecie zobaczyć tu: Zainspiruj się naturą. Naprawdę mnóstwo ciekawych inspiracji! Zapraszam :)

Pozdrawiam,

Justine
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Udostępnij: